Oczywiście rozwiązanie pierwsze jest najmniej obciążające psychicznie. Nikt przecież nie będzie się denerwował, że kucharze w profesjonalnym lokalu przypalą zamówione dania. Trochę gorzej jest z finansami. Musimy opłacić rezerwację, menu i jakieś dodatki. Mogą być te z Hollywoodzkich komedii romantycznych (płatki róż, skrzypek, kolacja na dachu) albo pochodzące z własnej wyobraźni.
Własne starania kulinarne będą jednak ocenione znacznie wyżej (oczywiście, o ile nie mamy dwóch lewych rąk). Trzeba wystarać się o świece, róże, biały obrus, czystość w pokoju, dobrą, nastrojową muzykę. A menu? Wiele zależy od upodobań tej, którą chcemy zaprosić. W Internecie znajdziemy całe mnóstwo sprawdzonych przepisów. Możemy także zwrócić się z prośbą o pomoc do Internautek na forach dyskusyjnych. Radio i telewizja dostarczą również sporej dawki inspiracji. I wreszcie, książki kucharskie. Niekoniecznie wielkie, grube, pełne skomplikowanych przepisów. Są też mniejsze, bardziej praktyczne, z recepturami na prostsze dania, łatwo pozwalające się zorientować co łączy się z czym.
Jeśli kolacja wypada w piątek, możemy zaproponować „postny” wariant. To wcale nie oznacza, że menu będzie monotonne! Ryba po grecku, krokiety z kapustą i grzybami, zimny bufet – sałatki, ewentualnie ciastka i tort, brokuły z sosem czosnkowym, pieczarki z serkiem topionym i czosnkiem, zupa serowa, sałatka mieszana z ziemniaków,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz swój komentarz :) Co sądzisz o blogu?